poniedziałek, 18 listopada 2013

"No matter what people tell you, words and ideas can change the world."- Dead Poets Society. Ambasadorzy Pokoju w akcji.

W piatek (15.11) ktos zadal mi pytanie, czy w Polsce uzywamy alfabetu lacinskiego czy cyrlicy. Dobre pytanie, oby wiecej takich. Powinnam zaczac nosic ze soba cukierki i rzucac je w ludzi zadajacych madre pytania.
Jakis czas pozniej tego samego dnia jedna dziewczyna na moim angielskim zostala uswiadomiona, ze Waszyngton to zarowno miasto jak i stan. Za zadna cene nie mogla tego pojac i spedzilismy dobre 7 minut lekcji na sluchaniu jak nauczyciel ja do tego przekonuje. Nie wiedzialam czy sie smiac czy plakac.

Moje nadzieje na pospanie sobie w sobote (16.11) byly plonne, poniewaz juz o piatej rano razem z Justusem z Niemiec i naszym oficerem wymiany pojechalismy do Waszyngtonu (DC, miasta).
Biegalismy w te i nazad by w koncu zgromadzic cala grupe z wymiany. Bartek probowal cos do mnie po Polsku, ale ja od razu mu wytlumaczylam, ze nie ma takiej opcji. Uzywam polskiego caly czas, ale na pismie. Nie mowilam w nim od co najmniej miesiaca i moj jezyk strasznie sie odzwyczail.

Nastepnie zaczelismy biegac od atrakcji turystycznej do atrakcji. Poczawszy od szybkiego rzucenia okiem na ogrod botaniczny...
kapitol...
pomnik jakiejs przypadkowej znanej osoby...

Muzeum Indian Amerykanskich...
Air&Apace Museum...
McDonald's...
Polska, Argentyna, Brazylia
Bialy Dom...
Muzeum Historii Naturalnej...
Pomnik Weteranow II Wojny Swiatowej...
jeste modelke.
Justus (Niemcy), Isaac (Brazylia) i ja :)
Muzeum Historii Ameryki...
Wielki Spiczasty Pomnik...
z Isaakiem z Brazylii
i w koncu Lincoln Memorial. Byl wielki, a ja bylam nieziemsko podekscytowana by go zobaczyc (dlugi spacer z pomnikiem na koncu na pewno nie pomaga w ochlodzeniu zapalu):
Gdy juz porobilismy zdjecia z Abrahamem (w miedzy czasie przeszlismy na "ty") usiedlismy na schodach gawedzac (oraz robiac selfies).


Z panem straznikiem.
Taki widok ma Abraham.
Gdy tak siedzielismy Bartek z Polski zaczal sie snuc gdzies w mojej okolicy. Jako ze wygladal na nieszczesliwego zaczelam go zagadywac i zartowac i generalnie starac sie go jakos rozchmurzyc. W pewnym momencie zrobilo sie niezrecznie, ze mna gadajaca jak najeta i nim patrzacym na mnie z ukosa. Wiec zrobilam to co zwykle, rozesmialam sie i zwalilam wszystko na bycie ekstrawertyczka. Ekstrawertycy juz tak maja, ze jak inni nic nie mowia, to my mamy wrazenie, ze oni sa smutni. Bartek stwierdzil (zapytal?), ze to pewnie dlatego buzia mi sie nie zamyka. A ja na to, ze tak, prawda i ze wlasnie dlatego Gabriel (z Argentyny) mnie kocha. Takie tam, ekstrawertyczne wrzucenie jakiegos srednio prawdziwego faktu.A Gabriel siedzacy zaraz kolo mnie szeroko sie usmiechnal, i powiedzial ze jasne, ze tak. I ze nie ma pojecia czemu ale przy mnie zawsze sie smieje.

Zawsze wydawalo mi sie, ze jestem jeczydusza ktora zawsze narzeka i doprowadza ludzi do szewskiej pasji. W ciagu ostatnich kilkunastu dni dwie niezalezne grupy ludzi potwierdzily cos dokladnie odwrotnego. Nie wiem co sie stalo, ale zmiana mi sie podoba. :)

Po Lincolnie my dziewczyny podreptalysmy do metra by pojechac na miejsce spotkania z nasza tymczasowa host rodzina. Mialysmy to szczescie, ze wszystkie trafilysmy do tego samego domu; chlopcy zostali rozdzieleni.

Zostalysmy nakarmione, grzecznie pogadalysmy, z Brazylijkami obgadalysmy mape wiszaca w jadalni ("Have you ever wanted to be the center of attention so bad that you cut Asia in half?") i w koncu kolo dziewiatej padniete zaczelysmy szykowac sie do snu. Dziewczyna z Kirgistanu rozmawiala z tata strasznie sie emocjonujac, ze dziewczyna z Polski (czyli ja) ma na nazwisko Stankiewicz, a na imie Marysza (podzielilam sie z nimi naszym narodowym zdrabnianiem imion :)), co jest wielce rosyjskie. A jak dodatkowo wyszlo, ze moj tata nazywa sie Jerzy ("jurek" zostal "jurigiem"), a moja mama ma imie jednej z caryc to prawie przewrocila sie ze zdziwienia.
Rozumialam piate przez dziesiate, ze opowiada ile chodzilysmy, ze nie lubi metra, troche narzeka na brak hasla do wifi w domu hostow, pyta gdzie lezy Polska, marudzi, ze amerykanie pytaja czy jest uchodzca (irytacje w tej kwestii jestem w stanie zrozumiec) i takie tam. W pewnym momencie zwrocila sie do mnie i zapytala czy polski ma duzo wspolnego z rosyjskim, wiec grzecznie odpowiedzialam, ze wlasciwie to jestem w stanie zrozumiec o czym mowi, na przyklad o chodzeniu albo o pytaniu gdzie lezy moj kraj. Usmiechnela sie z przerazeniem i rzucila do aj pada "ona panimaje". Po zakonczeniu jej rozmowy z tata mialysmy kupe smiechu z odnajdywaniem wspolnych wyrazow dla obu jezykow.

Po kilkunastu minutach wpadly do nas Brazylijki ktore spaly w innym pokoju i spedzilysmy mile chwile porownujac Stany i nasze kraje. Biedne USA zostalo zmiazdzone.
Andrea z Ekwadoru i Haida z Brazylii 
Tyle jest niesamowitych krajow na swiecie, tyle miejsc do odwiedzenia. Marzylaby mi sie druga wymiana, a potem trzecia, czwarta i tak az do konca swiata, ale nie ma tego dobrego, never gonna happen, nie badzmy zachlanni :)

W niedziele (18.11) pospalysmy chwile dluzej, zjadlysmy niesamowicie dobre sniadanie i chwile po 11 zostalysmy odwiezione z powrotem pod Lincolna.
Z Teddy z Francji w samochodzie hostow.
Mielismy chodzic po miescie wykonujac zadania, ale skonczylo sie na tym, ze odwiedzilismy pomnik weteranow wojny koreanskiej...
memorial Jeffersona...
Isaac (Brazylia), Teddy (Francja), Gabriel (Argentyna), ja, Haida (Brazylia), Noel (Szwajcaria)

...i urzadzilismy sobie generalny spacer starajac sie nie myslec o tym, ze juz zaraz sie rozstajemy. Dla uswietnienia chwili Teddy (Francja) ktora wykombinowala skads wielokolorowy dlugopis rysowala kwiatki na rekach wszystkich pokolei.
moja raczka (podpisana przez Isaaka) i raczka Simona z Tajwanu
Po drodze minal nas gosc z wielka tablica "nie dla malzenstw jednoplciowych" na szyi. Tak mnie wmurowalo w chodnik, ze zatrzymalam sie na srodku jezdni i gwaltownie odwrocilam, tak zaskoczona i zniesmaczona, ze az nie dowierzalam wlasnym oczom. Jedna z dziewczyn-opiekunek niemalze zlapala mnie za lokiec kiwajac glowa i powtarzajac, ze na niektorych swirow nie warto marnowac czasu. Oto, panie i panowie, Ameryka. Do kompletu ze swirem stojacym na podium pod pomnikiem Lincolna i dracego jape, ze wszyscy pojdziemy do piekla, bo biblia. Imponujace, chyba naprawde musi miec jakis dar, bo normalny czlowiek po pol godziny by wymiekl.

O 3 zorganizowalismy sobie lunch (moje pierwsze taco ever, udalo mi sie nie ubrudzic) i kawe (bo padalismy na ryjki). Po poltorej godziny zaladowalismy nasze miedzynarodowe siedzenia do metra i pojechalismy na miejsce zbiorki. Gabe zapoznawal sie z polska muzyka (w tym odcinku Pidzama Porno, ktora wzbudzila jego entuzjazm sama juz nazwa :)), a ja z jego argentynskimi zdjeciami na telefonie.

Po dojechaniu na miejsce padlismy sobie w ramiona, buziaki, przytulania, czochranie wlosow... generalnie wszystko to, co poludniowoamerykanskie dzieciaki (i ja) robilismy caly weekend, tylko tym razem ze swiadomoscia, ze prawdopodobnie nie zobaczymy sie az do stycznia.

Nastepnie ja i Justus (z Niemiec) wladowalismy sie do auta naszego exchange officera (ktory jest niesamowity i robi dla nas tak duzo, ze bede musiala wykombinowac cos super by mu podziekowac po wymianie) i ruszylismy w strone domu. Wycieczka byla niezmiernie informacyjna dla Justusa, ktory zostal zorientowany, ze mam niemalze 18 lat, a nie 16. Still better than ludzie w szkole, ktorzy mysla, ze jestem freshmenem (14 lat). Coz, kiedys bede sie z tego cieszyc :)

Podczas tych dwoch dni, podobnie jak podczas outbound interviews najbardziej trzymalam sie z Gabrielem. Kumplujemy sie tak bardzo, ze on nie ma zadnych oporow przed robieniem pieciu tryliardow zdjec swojej twarzy moim telefonem, gdy tylko ma okazje. Tak wiec by uhonorowac mojego ulubionego Argentynczyka (i pokazac Wam przez co przechodze) oto, panie i panowie, MEJOR ARGENTINO AMIGO:
To moje ulubione <3
To byl jeden z najlepszych weekendow w calym moim zyciu.

A oto zdjecie z muzeum historii ameryki, ktore pokazuje co ja wlasciwie robie w tym kraju:

12 komentarzy:

  1. Ja sie zawsze smieje czytajac twoje posty, wiec mozesz mnie doliczyc jako trzecia osobe, a jesli 3 niezalezne osoby potwierdzaja to samo, to musi to byc prawda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo! Od kiedy mam pozytywne podejscie do wszystkiego duzo mi przyjemniej w zyciu ;)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziekuje bardzo!
      Ja z kolei przepadam za Twoimi zdjęciami, marzyły mi sie Hawaje :)

      Usuń
  3. Twoje zdanie o zachłanności skłoniło mnie do pomyślenia nad tym pojęciem, i doszedłem do wniosku, że to jeden z motorów rozwoju ludzkości więc powinniśmy być zachłanni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałaś płacić za wycieczkę? Ile? a ten Bartek z Polski to gdzie jest na wymianie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musialam, poniewaz to wycieczka z dystryktu, rotarianska.
      Bartek jest w Pensylwanii; dzieciaki z Pensylwanii i Marylandu maja zazwyczaj wycieczki razem.

      Usuń
  5. Amerykanie mają świetne muzea ;d Aż mnie zazdrość zżera <3

    Po za tym to mnie rozwaliło : "Powinnam zaczac nosic ze soba cukierki i rzucac je w ludzi zadajacych madre pytania." xD

    "Uzywam polskiego caly czas, ale na pismie. Nie mowilam w nim od co najmniej miesiaca i moj jezyk strasznie sie odzwyczail." - myślisz, że po powrocie z wymiany będziesz mówiła z akcentem? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzea byly swietne, chociaz moim ulubionym i tak zostaje muzeum historii naturalnej w Oxfordzie, jezeli bedziesz miala okazje to naprawde warto zobaczyc. Szczegolnie czesc traktujaca o roznych kulturach jest bogata i naprawde dobrze zrobiona.

      Zeby zaczac mowic po polsku z amerykanskim akcentem musialabym najpierw przestac mowic po angielsku z polskim akcentem ;)
      Wydaje mi sie, ze przez pierwsze kilka tygodni bede sie przyzwyczajac (to jest to co nam sie powtarza), a pozniej poleci z gorki. Jakis miesiac przed wyjazdem bedziemy mieli warsztaty jak poradzic sobie z np. "ze wtornym szokiem kulturowym" i jak wrocic do normalnego zycia w naszym home-country.
      Zobaczymy jak to sie potoczy :)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że będzie jakaś notka o tych warsztatach pod koniec ;)

      Usuń
  6. Czy czuć tam potęgę tego kraju?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie za bardzo rozumiem pytanie, ale Stany nie sa jakies szalenie inne niz Polska, jezeli o to chodzi.

      Usuń