niedziela, 16 czerwca 2013

My first foster family

Pewnie umieracie z ciekawości co u mnie.

Nie? Kim ja w ogóle jestem? Nikogo nie obchodzę? Cóż, bywa i tak, ale piszę tak świetnie, że aż napiszę raz jeszcze, żeby móc później poczytać i pozachwycać się nad samą sobą.

Od jakiegoś czasu utrzymuję kontakt z moją przyszłą rodziną i jestem zachwycona.  Napisała do mnie moja host siostra, która jest ode mnie starsza tylko o trzy miesiące i mam wrażenie, że się świetnie dogadamy. Dowiedziałam się, że już 21 sierpnia (bo wtedy zaczyna się rok szkolny) olśnię swoją elokwencją i talentem do wszystkiego moich nowych przyszłych znajomych!

Z tych kilku maili które do tej pory wymieniłyśmy dowiedziałam się, że w mojej szkole jest możliwość między innymi nauki języka chińskiego. Chiny są krajem który fascynuje mnie niezmiennie od lat, rozważam nawet możliwość studiów sinologicznych, a na razie troszkę zazdroszczę Aleksandrze. No cóż, niech ona się męczy z tradycyjnymi znakami, a ja w końcu zabiorę się za naukę, bo zbieram się do tego jak sójka do wyprawy za morze. 
Maggie obiecała wysłać mi kompletną listę przedmiotów które będę mogła wybrać w szkole, więc jak tylko ją otrzymam to się podzielę (albo i nie. Zależy od nastroju).

W mojej rodzinie jest dwoje heteroseksualnych rodziców koło czterdziestki, Maggie,  Rayan (w wieku gimnazjalnym) i Lisa (11). Wszyscy są bardzo wysportowani, Maggie planuje w przyszłym roku przebiec półmaraton, trenuje cross country (biegi przełajowe), a całe moje rodzeństwo pływa (dzięki czemu, jak mówią, zawsze mają dużo jedzenia w domu i z pewnością nie będę głodować. HURRA! Powiedzieli, że nawet mój wegetarianizm nie jest problemem, bo bardzo chętnie nauczą się gotować nowe potrwy). W pierwszym mailu Maggie zapytała, czy uprawiam jakiś sport, oraz  powiedziała, że jak już u nich bedę to powinnam spróbować swoich sił w biegach przełajowych. Głupio było mi powiedzieć, że jestem typem antysportowca który potyka się o własne nogi (dosłownie), więc odpowiedziałam na to pytanie ogólnikami i mam w planach trochę poprawić moją kondycję przez wakacje, żeby nie zbłaźnić się kompletnie ;)

Otrzymałam obietnicę zwiedzenia wielu miejsc, głównie miast, ale od kiedy powiedziałam, że jestem zafascynowana naturą i uwielbiam piesze wycieczki na listę miejsc do poznania wpisany został również Blue Ridge Parkway. Czyli coś w stylu parku narodowego który zwiedza się autem. 




Dodatkowo dostałam moją Guarantee Form, czyli zaraz ruszamy z wizą, ale na razie muszę odpicować swoją twarz i pojawić się na pewnym weselu, otrzymać świadectwo (właściwie, to powinnam się zorientować, czy w przypadku nie zdania i tak mogę brać udział w wymianie…), spędzić szalone trzy dni w domku nad morzem z dziewczynami z mojej klasy, iść na pierwszy film z Arabii Saudyjskiej wyreżyserowany przez kobietę, posłuchać ukraińskiej muzyki na żywo w jednej z kawiarni, świętować osiemnaste urodziny Mojego Najlepszego Przyjaciela, napatrzeć się na mój piękny Gdańsk, podkręcić aparat u ortodontki i dać się pochłonąć przez szwedzkie filmy na festiwalu. Podana kolejność jest kolejnością przypadkową.