środa, 10 lipca 2013

A visa thing

Muszę przyznać, że ostatnimi czasy trochę się opierniczam. Nie wspominając nawet o moich ambitnych planach poprawienia kondycji (spójrzmy prawdzie w oczy- to było oczywiste, że nawet nie zacznę) od zakończenia roku nie robię nic konstruktywnego (co nie znaczy, że nie bawię się dobrze).

Spędzam dużo czasu z moimi przyjaciółmi patrząc na nich i starając się zapamiętać każdy szczegół ich twarzy i ciał, ton głosu i gestykulację. Przeraża mnie fakt, że po moim powrocie oni już będą po maturze, a marzą im się studia w innych miastach. Zastanawiam się, czy będę miała do kogo wracać.

                                                                
  

Oprócz siedzenia na głowie ludziom których darzę sympatią udało mi się zdobyć wizę (nie żeby to był jakiś wyczyn, ale chyba powinnam się pochwalić). Do Warszawy pojechałam w czwartek popołudniu ponieważ już w piątek o dziewiątej miałam się stawić pod drzwiami konsulatu. Spędziłam tam miłe dwie godzinki gawędząc z Olgą, która zupełnie przypadkowo trafiła tam tego samego dnia co ja. Po odsiedzeniu swojego ruszyłam do okienka gdzie musiałam odpowiedzieć na kilka pytań. Wiecie co ja, jasnowłosa i biała jak opłatek powiedziałam CZARNEMU konsulowi jak zapytał mnie o moje prawa w Stanach? Że nikt nie może dyskryminować mnie ze względu na kolor skóry. Ale chyba nawet mnie nie słuchał, widocznie ściana była bardziej interesująca niż jakaś kolejna nastoletnia polka starająca się zmienić swoje życie chociaż na rok.

Kupiłam bilet (to znaczy mama mi kupiła, bo ja jestem biedna). Wylatuję 16 sierpnia o 6.40 z Gdańska przez Monachium aż do Waszyngtonu w którym ląduję o 15 (czasu lokalnego. W Polsce będzie wtedy 21). Miałam do wyboru jeszcze jeden lot, ale uznałam, że przelot do Waszyngtonu przez Paryż brzmi zbyt wyszukanie, bym mogła się na niego zdecydować. A do tego jak Paryż, to Paryż, a nie przelotem.

I to tyle. Kupiłam walizkę, tak wielką, że cała mogłabym się do niej zmieścić, szukam prezentów i warczę jak tylko ktoś wypowie magiczne zdanie „będzie mi Ciebie brakowało przez ten rok”. Nie będzie. Już wolę: „Maria, nie przejmuj się. I tak z taką twarzą Cię nie wpuszczą” lub „I TAK CIĘ DEPORTUJĄ. Mam tylko nadzieję, że przedtem zdążysz kupić mi torbę”.