niedziela, 14 kwietnia 2013

Zaczyna się dziać!

„Na wymianie człowiek uczy się między innymi dostosowywania do otoczenia i bycia spontanicznym” stwierdziłam myśląc o wyjeździe. O ile dostosowywanie do otoczenia i innych ludzi opanowałam w stopniu zadowalającym (na takie mocne cztery plus, a w histerię z byle powodu od dawna nie wpadam ;)), to nad moją spontanicznością można by popracować (żebym chociaż przestała planować dwa tygodnie naprzód!). Ale jak tu się za to zabrać, gdy szkolny harmonogram wręcz napędza machinę stresującego wpisywania działań w rubryczki i nękania mnie niezliczoną ilością materiału który przecież trzeba rozpisać i rozłożyć, bo jak to tak inaczej?

Na szczęście mój przyspieszony kurs bycia spontanicznym zaczął się jeszcze przez wylotem, a nawet przed kupnem biletu czy zdobyciem wizy. Akurat siedziałam sobie spokojnie w pokoju, licząc ile to zadań muszę robić dziennie, żeby zdać maturę z matematyki na odpowiednim poziomie (bo zostało przecież tylko półtora roku!) gdy dowiedziałam się, że mnie zaakceptowali, że jadę do Stanów! Właściwie, to byli niezmiernie zdziwieni, że jeszcze tego nie wiem, bo zadzwonili żeby mnie opieprzyć, jako iż jeszcze nie zapłaciłam za spotkanie preorientacyjne. Uwielbiam takie sytuacje, gdy dowiaduję się, że następnego dnia muszę być w mieście oddalonym o 170 kilometrów i spędzić tam cały weekend.

Ale cóż, pojechałam, świetnie się bawiłam, poznałam całą masę innych wymieńców oraz BARDZO mnie nastraszyli. Swoją drogą- CHWAŁA Rotary za to spotkanie (ja jestem jeszcze bardziej podekscytowana i mogę się dzielić tym z ludźmi których czeka to samo, a moja mama wie już jak przeżyć z amerykanką pod swoim dachem :)) oraz za pracę nad moją spontanicznością ;)

Teraz nie mogę się doczekać mojej Guarantee Form (potwierdzenia od rodziny i ze szkoły, które pozwoli mi ubiegać się o wizę), która powinna przyjść w ciągu trzech tygodni. Strasznie chciałabym się już dowiedzieć, gdzie dokładnie będę mieszkać, na szczęście jeszcze 80% wymieńców nie ma dokładnego placementu (a już na pewno żaden z tych, którzy jadą do USA), więc niczym się nie przejmuję :)

M.