niedziela, 25 sierpnia 2013

"Niekorzystanie z życia jest formą samobójstwa"- B. Hellinger

Właśnie kończy się mój pierwszy weekend w Stanach w ciągu roku szkolnego. Byłam na swoich pierwszych amerykańskich zakupach...
...na meczu bejsbolowym...
...odwiedziłam Solomons Island i park wodny...

... widziałam motyla wielkości mojej dłoni, upiekłam ciasto które zostało określone jako "jak prosto z dobrej europejskiej cukierni", byłam na ewangelickiej mszy (która odbyła się w audytorium mojego liceum i była S-U-P-E-R. W końcu zamiast użalania się nad sobą i wpędzania w kompleksy było śpiewanie, klaskanie i trochę wspólnej radości. Bliscy sobie ludzie się przytulali i trzymali za ręce. A po mszy można było się poczęstować pączkiem i kanapką. I czy nie fajniej w ten sposób?) oraz wkuwałam słówka (jestem zrozpaczona stanem mojego angielskiego który po całych dziewięciu dniach za granicą nadal nie postanowił być biegły. Więc siedzę i czytam, oglądam i słucham zapisując słówka. Może to przekona angielski to zmiany nastawienia).

W ciągu tych trzech dni szkoły zaczęłam się powoli przyzwyczajać oraz zamieniłam environmental science na english 12, więc w chwili obecnej mam dwa angielskie w ciągu dnia! Zastanawiam się nad zmienieniem AP angielskiego na trochę niższy poziom (english 11), ale zobaczymy co się z tego urodzi. Do tego zaczęłam wspinać się na wyższy poziom kontaktów społecznych i powoli kojarzę ludzi z większości moich zajęć. I już nie siedzę obok  'ghetto kids' podczas lunchu ;)

Niezrozumiałe jest dla mnie nadal czemu ludzie obściskują się na schodach. Wyobraźcie sobie: w końcu udało Wam się zdobyć wymarzoną dziewczynę (lub jej brzydszą koleżankę), hormony buzują, emocje szaleją, nie możecie się od niej odkleić, koniecznie musicie łamać konwenanse w ciągu każdej przerwy... I tu stajecie przed wyborem. Albo będziecie molestować innych Waszym widokiem na schodach,  które są zimne, szare, zatłoczone i nieprzyjazne, albo przed bocznym wejściem do szkoły, gdzie również jest tłoczno ale za to świeci słoneczko i rosną drzewka, nie jest duszno i można wyprodukować trochę witaminy D.  Co wybieracie? Jasne, że śmierdzące schody, toć bliskość sali od matmy dobrze wpływa na wasz i tak niezdrowo rozbuchany popęd płciowy. Argh.

***
Wszystkie samochody w okolicy trąbią żeby zasygnalizować, że są zamknięte. Nadal podskakuję za każdym razem :)

***
Oni naprawdę używają czeków! Myślałam, że to było w użyciu tylko w okresie dzikiego zachodu i cylindrów, a tu się okazuje że nie!

9 komentarzy:

  1. Brzmi świetnie! Ale bym chciała tam być! :)
    Co do samochodów to tez na początku nie mogłam się przyzwyczaić do tego trąbienia, a teraz w Polsce tego mi brakuje ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka, czekam na jakąś kolejną o szkole, ale jak już wyrobisz sobie opinię o wszystkim, jak na razie po paru dniach nie da się zbytnio czegoś stwierdzić, nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, na razie mam zamieszanie z planem lekcji i ciągle zmieniam nauczycieli i lekcje. Ale nie martw się- mam rok na opisywanie ;)

      Usuń
  3. Hej. Jakie wydatki miałaś na początku w szkole? Za co i ile trzeba płacić? Trzymaj się!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -2 lub 5 dolarów za szafkę, w zależności czy duża czy mała (ale nie ma się wyboru, po prostu mówią Ci którą możesz wynająć).
      - po 10 dolarów na Child Development (na materiały które będziemy wykorzystywać na lekcji) i Global Diplomacy (na prenumeratę magazynu który będzie wykorzystywany na lekcjach).
      - do tego wszystkie możliwe zeszyty, skoroszyty i segregatory.
      Za to książki wypożycza Ci szkoła.
      Ja osobiście wydałam 2 dolce na szafkę, bo moja rodzina uparła się by mi wszystko fundować i dają mi hajs na WSZYSTKO. O szafce po prostu nie wspomniałam w domu ;)

      Usuń
  4. Szczęściara. A sport, badania itp?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zacznijmy od tego, że nie jestem bardzo sportową osobą :)
      Byłam na kilku treningach cross country z moją siostrą, ale bieganie jest ZDECYDOWANIE nie dla mnie. Raz na kilka dni chodzę na basen, gdzie trenują obie moje siotry i brat (moja najstarsza siostra jest maszyną do sportu, z treningu cross counry biegnie na basen a po powrocie skacze na trampolinie, bo ma za dużo energii!). W semestrze zimowym chciałabym zapisać się na koszykówkę, bo bieganie za piłką uśmiecha mi się bardziej niż bieganie samemu sobie. Zobaczymy jak z tym będzie. Żadnych badań nie kazali mi zrobić, ani do cross country ani nigdzie. Pielęgniarka coś marudziła o szczepieniach, ale w Rotary powiedzieli że mam wszystko czego potrzebuję.
      W tym semestrze chcę się skupić na klubach (Gay-Straigh Alliance i creative writing)oraz na angielskim. Na sport przyjdzie pora, szczególnie że na razie nie ma nic co by mnie bardzo pasjonowało.
      Nie mów, że jestem szczęściarą, tylko sama spróbuj wyjechać! ;)

      Usuń
  5. Bardzo, bardzo lubię Cię czytać. Twój blog to zdecydowanie mój ulubiony z tegorocznych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowicie piszesz, nie mogę się oderwać !! Ja jestem już ponad dwa tygodnie w Tajlandii i za każdym razem gdy chcę coś powiedzieć po Angielsku obiecuję sobie, ze od jutra zacznę pracować nad swoim językiem. Od jutra.
    Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń